Jak wyglądały kiedyś zakłady psychiatryczne? Szpikulce do lodu, łańcuchy i elektrowstrząsy. Aż do wieku XIX ludzi chorych psychicznie można było znaleźć w dwóch miejscach. Zamożni byli zazwyczaj izolowani od reszty społeczeństwa w rodzinnej posiadłości. Ubogich lub tych, których rodzina nie była tak wspaniałomyślna
Rzecznicy Praw Pacjenta Szpitala Psychiatrycznego: zapewniają osobom z zaburzeniami psychicznymi pomoc w dochodzeniu ich praw w sprawach związanych z przyjęciem, leczeniem, warunkami pobytu i wypisaniem ze szpitala psychiatrycznego. wyjaśniają i udzielają pomocy w wyjaśnieniu ustnych i pisemnych skarg tych osób, współpracują z ich
Płaci sie jakiś abonament, i korzysta z podstawowych usług medycznych, tylko ze to nie uprawnia do korzystania z usług NFZ. Zadzwoń do Zusu i zapytaj co w sytuacji kiedy nie możesz się zarejestrować w UP a potrzebujesz ubezpieczenia, poniewaz musisz skorzystać z pomocy lekarza. Co by nie bylo, nie możesz nie mieć podstawowego
L4 a wypowiedzenie – czy można zwolnić pracownika na chorobowym? Zgodnie z art. 41 Kodeksu pracy „pracodawca nie może wypowiedzieć umowy o pracę w czasie trwania urlopu pracownika, a także w czasie innej usprawiedliwionej nieobecności pracownika w pracy, jeżeli nie upłynął jeszcze okres uprawniający do rozwiązania umowy o
Wakacje to czas, który dobrze jest przeznaczyć na elektroniczno-medialny detoks. Warto doprowadzić zmysły do porządku, uruchomić wrażliwość i otworzyć się na drugiego człowieka. Magda Bigaj, edukatorka cyfrowego obywatelstwa, w studiu Dzień Dobry TVN wyjaśniła, jak wiele korzyści płynie z takiego rozwiązania.
Mam pytanie.Czy można osobę umieścić przymusowowo w zakładzie psychiatrycznym jezeli: – Nie była nigdy leczona psychiatrycznie- nikt jej nie badal- z wnioskiem wystąpił do Sądu Rodzinnego Mops w Krakowie i wyznaczył nawet adwokata z urzedu- bez obecności osoby która ma być oceniania.Sad pozwolił na uczestnictwo w posiedzeniu ale na jakiej podstawie to nawet Pani Adwokat tego
fGK9. - Moje dziecko ma problem, źle się zachowuje, pocięło się, więc zaprowadzę je do szpitala i jak wyjdzie, tematu nie będzie - takie myślenie jest w społeczeństwie, ale zdrowie psychiczne to nie złamana noga, którą się po prostu naprawia. 90 proc. hospitalizacji, które u nas są, można by uniknąć - gdyby system funkcjonował, gdyby działała poradnia i oddziały dzienne, których nie ma. Ale nie oszukujmy się, bez pieniędzy nie zbudujemy jakości. Psychiatria dziecięca to inwestycja, nie koszt - przekonuje Mariusz Kaszubowski, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Psychiatrycznego im. prof. Tadeusza Bilikiewicza w Gdańsku. Rozmawiamy o tym, dlaczego oddział dla młodzieży jest permanentnie przepełniony, a także o problemach, z jakimi zgłaszają się nastolatki. Problem ze zdrowiem psychicznym dzieci i narastającym napływem młodych pacjentów na szpitalnym oddziale obserwujemy od wielu lat. Pandemia przyczyniła się wyłącznie do pogorszenia tej sytuacji. Jak sytuacja wygląda obecnie? Mariusz Kaszubowski: Tak naprawdę problemy ze zdrowiem psychicznym dorosłych przekładają się na problemy dzieci i młodzieży. Rodzinę stanowią osoby dorosłe i małoletnie. Dziecko czy nastolatek z problemem, który nie dostanie odpowiedniej pomocy, to później osoba dorosła, która również może chorować. Problemy nie kończą się z granicą 18 lat. Jeśli nie zareagujemy wcześniej, sytuacja będzie się tylko też: Internauci ratują Telefon Zaufania, minister oddaje go Rzecznikowi Praw DzieckaIlu młodych ludzi zgłasza się po pomoc? Z jakimi problemami przychodzą?Średnio w ciągu doby na izbę przyjęć zgłasza się kilkoro, czasami kilkanaścioro dzieci w wieku od 10 do 17 lat wraz opiekunami prawnymi bądź rodzicami. Szukają pomocy. To przypadki, które dotyczą głównie depresji czy zaburzeń zachowania. Wynikają one z oddziaływania najbliższego środowiska - związanego ze szkołą, rodziną, rówieśnikami. Również izolacja, która podczas pandemii bardzo nas dotknęła, znacząco wpłynęła na zaburzenia adaptacyjne, wynikające z faktu, że nie potrafimy się odnaleźć w nowej sytuacji. Pojawiające się objawy depresji mogą później przerodzić się w zespół depresyjny, a długotrwale nieleczona może wywoływać autoagresję, czyli samookaleczenia, czy też wyzwalać przemoc wobec innych. W najgorszym przypadku kończy się nie tyle myślami samobójczymi, co również próbami Izbie Przyjęć niejednokrotnie pojawiają się przypadki związane z nadużywaniem substancji psychoaktywnych. Młodzież ma dostęp do różnego rodzaju środków farmakologicznych, narkotyków, używek czy innych stymulantów, a część z nich jest wręcz uzależniona od tych substancji. Pod ich wpływem wyzwalane są negatywne emocje i zachowania, niepozwalające na normalne funkcjonowanie w swoim dziecko potrzebuje pomocy? Poradź się psychologa Czy wśród tych osób są tzw. przypadki ostre? Wszyscy przyjmowani pacjenci to tacy, którzy wymagają bezwzględnej hospitalizacji, ponieważ zagrażają życiu i zdrowiu swojemu lub innych osób. Czasami występuje również konieczność zastosowania unieruchomienia wobec pacjenta. Potrzeba ta wynika przede wszystkim z towarzyszącej agresji fizycznej osoby hospitalizowanej. To wszytko zależy od sytuacji oczywiście. Czasami zdarzy się, że pacjent wziął coś incydentalnie, np. w ramach prowokacji, i wraca po detoksie, co kończy się poradą lekarską. Niestety czasami jest to tak trudny temat, że trzeba "zabezpieczyć" małoletniego na oddziale o tym, jak trudna jest to sytuacja, jakie jest to zaburzenie, czy to jest depresja, a jeżeli tak, to jak głęboka, czy są to stany lękowe i na ile poważne, czy zgłaszane deklaracje samobójcze to rzeczywiste zagrożenie, czy chęć zwrócenia na siebie uwagi, z czego to wynika, czy zaburzone zachowanie jest długotrwałe, czy tylko epizodyczne - o tym decyduje lekarz są wtedy możliwości pomocy? W 2021 r. liczba samobójstw wśród nastolatków wzrosła o 22 proc. Liczba prób samobójczych wzrosła prawie r. - dziewczynki - 489, chłopcy - 276,2021 r. - dziewczynki - 962, chłopcy - 377.*Dane z KGP dotyczące prób samobójczych młodzieży obejmują okres od stycznia do listopada poszczególnych lekarz oceni sytuację jako stan zagrożenia życia lub zdrowia, to koniecznością jest przyjęcie na oddział stacjonarny. Czasami jednak trudno ocenić, gdzie jest ta granica. Zdarza się, że ktoś przyjeżdża po próbie samobójczej czy okaleczeniu, ale w wyniku przeprowadzonego wywiadu okazuje się, że to miało charakter prowokacji, zrobienia komuś na złość czy wręcz zaimponowania, a w sumie to tak mocno nie chciał się pociąć itp. Bardzo często jest tak, że dzieci, które się tną - i to jest właśnie wspomniana autoagresja - nawet po hospitalizacji szpitalnej z dużym prawdopodobieństwem mogą robić to dalej. Jest to pewnego rodzaju uzależnienie, które powoduje, że w sytuacji napięcia czy stresu daje ulgę. To niekoniecznie dobre porównanie, ale daje nam pewien obraz - wiemy, jak jest z alkoholizmem. Bardzo ciężko jest wyjść z tego nałogu i do końca życia jest się alkoholikiem. Jeżeli ktoś dokonywał regularnie aktów autoagresji, to pozostanie w grupie ryzyka, gdzie w bardzo trudnej sytuacji życiowej i konieczności dekompensacji złych emocji mogą powrócić myśli i chęć dokonania takich też: Rusza nowa poradnia zdrowia psychicznego dla dzieci i młodzieży Cały czas słyszymy, że oddział jest pełny, a nowi pacjenci wciąż przychodzą i są przyjmowani?Faktycznie ten oddział jest pełny od wielu lat, mimo że zwiększamy liczbę miejsc, podnosimy potencjał personelu. Staramy się tym dzieciom zapewnić hospitalizację w jak najlepszym stacjonarny to tak naprawdę trzeci poziom zabezpieczenia psychiatrycznego, gdzie przyjmujemy bardzo trudne przypadki. Niestety tych przypadków jest coraz więcej. I co się dzieje w sytuacji, kiedy na izbie przyjęć jest decyzja, że musimy przyjąć nieletniego pacjenta, a nie ma miejsc? Jedną z możliwości jest szukanie miejsc w innych ośrodkach, często bardzo odległych. W województwie pomorskim jest jeszcze szpital psychiatryczny w Starogardzie Gdańskim, który jest również permanentnie przepełniony, i cztery symboliczne miejsca w Chojnicach. Ale proszę sobie wyobrazić, że są też województwa w Polsce, gdzie nie ma żadnych miejsc hospitalizacji stacjonarnej dla dzieci z zaburzeniami się coraz więcej takich sytuacji, że dzieci po próbach samobójczych są wręcz buforowane na innych oddziałach szpitali wielospecjalistycznych czy pediatrycznych i po ustaleniu z naszą izbą przyjęć tych pacjentów staramy się przyjąć, jeżeli jest taka możliwość. Trzeba się tymi nieletnimi zaopiekować, gdyż w przeciwnym razie może to się źle skończyć. Z drugiej strony, miejsc jest ciągle za mało, a my nie jesteśmy w stanie tego zmienić. Tu nie chodzi o dostawienie w sposób fizyczny kolejnych łóżek, tylko o brak potencjału kadrowego, by zapewnić jakość i bezpieczeństwo tym dzieciom. Pamiętajmy, że łóżko nie pacjentów przebywa na oddziale stacjonarnym?Ogółem mamy 46 miejsc rejestrowych, z tym że dzieci często miewamy nawet 50, jak w tej chwili. Te blisko 50 osób, które nie znalazło się tu z przypadku, musi mieć zapewnione bezpieczeństwo, ale i nie tylko, bo np. obowiązek szkolny, na co pracuje ogromna grupa ludzi. Personel oddziału musi skupić uwagę w kwestii diagnozy i wyznaczenia wstępnej terapii. Choć pamiętajmy, że szpital psychiatryczny nie jest do końca miejscem, gdzie odbywa się właściwa też: Trudna sytuacja psychiatrii. "Za chwilę nie będziemy funkcjonować"Szpital nie leczy?Mam problem z dzieckiem, źle się zachowuje, nie uczy się, a ostatnio nawet się pocięło, więc zaprowadzę je do szpitala i jak wyjdzie, to tematu nie będzie - taki przykład myślenia jest bardzo powszechny w społeczeństwie, ale zdrowie psychiczne to nie złamana noga, którą da się nastawić i zrośnie. Nie jest to takie łatwe. Szpital nie jest miejscem, które da gwarancje, że dziecko wyjdzie w pełni zdrowe, gdyż tutaj właściwa terapia, dalsze leczenie powinny być kontynuowane po opuszczeniu oddziału w ramach np.: pobytu na oddziale dziennym, terapii rodzinnej, psychoterapii indywidualnej, stałej kontroli poradni dla dzieci wraz ze wsparciem farmakologicznym, w ramach współpracy ze środowiskiem szkolnym, w tym pedagogów i psychologów. Zrzucanie odpowiedzialności za tę próżnię, jaką mamy w ambulatoryjnej opiece psychiatrycznej, i oczekiwanie, że szpital to wszystko rozwiąże, niestety jest złym podejściem do oceny tej sytuacji, bo problem jest w systemie, a w szczególności jego organizacji i szukać pomocy psychologicznej w Trójmieście?W jakich warunkach w takim razie powinna być prowadzona terapia młodych ludzi?Terapia powinna mieć miejsce po wyjściu ze szpitala. Ta właściwa psychoterapia trwa przynajmniej od 15 do 20 tygodni, a tu dzieci tak długo nie przebywają. Skupiamy się na tym, by zapewnić bezpieczeństwo, zdiagnozować problem, w razie konieczności ustawić farmakologicznie, rozpocząć terapię. Jednakże potrzebne są wspomniane oddziały dzienne, poradnie i ośrodki terapii środowiskowej, by przejąć pacjenta szpitalnego, a także w długim horyzoncie czasowym wręcz powstrzymać napływ na oddziały całodobowe. Dla pacjenta pod stałą kontrolą poradni lub uczęszczającego na terapię w oddziale dziennym jest mało prawdopodobne, że pojawi się w szpitalu. Tymczasem jak już wspomniałem, takich miejsc brakuje i dlatego sporo pacjentów wciąż wraca i pojawiają się nowi. Wygląda to tak, że problemy całego systemu fokusują się w tej chwili w szpitalu. Czemu się tak dzieje? Dokładnie tak. Dlaczego? Tak jak wspomniałem, nie ma miejsc w poradniach, nie ma miejsc na oddziałach dziennych - dla przykładu, w Gdańsku mamy tylko jeden oddział dzienny dla dzieci, a powinno być według takich logicznych standardów około 15. Z drugiej strony, bądźmy uczciwi, nie jesteśmy w stanie od razu otworzyć aż tylu oddziałów. Nie ma ludzi, a my mamy najniższe wskaźniki psychiatrów dla dorosłych i dzieci w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców w całej Europie. Nie wykształcimy personelu tak szybko. Ale powtarzam, interwencja psychiatry - tak jak i hospitalizacja całodobowa w szpitalu - powinny być ostatnią z form ratunku w kryzysie psychicznym. Spróbujmy wykorzystać dostępne wsparcie ambulatoryjne, psychologiczne (nie psychiatryczne), pedagogiczne, które pozwolą nam z większą świadomością, z większą skutecznością uniknąć tych już później bardzo trudnych formą wsparcia są nowe, powstające od niedawna ośrodki działające w formie poradni psychologiczno-psychoterapeutycznych - pierwszy poziom zabezpieczenia. Są to miejsca, gdzie nie ma jeszcze psychiatry ani nie stosuje się farmakologii. Jest bowiem wiele sytuacji, kiedy możemy zareagować, kiedy wystarczy psycholog bądź psychoterapeuta ze wsparciem terapeuty środowiskowego. Terapia indywidualna czy też rodzinna, także w środowisku domowym, mogą znacząco powstrzymać w przyszłości napływ bardzo trudnych szpitalnych przypadków. Tymczasem jest to bolączka całego systemu, nie tylko psychiatrii, system wymusza zapewnienie hospitalizacji, dopiero kiedy jest bardzo źle, zamiast skupić się na likwidacji przyczyn takiego też: Czy pandemia może wywołać traumę?Dużo mówi się o reformie psychiatrii i to już od 30 lat, ale dobrze, żeby mniej się mówiło, a więcej działało. Nie oszukujmy się, tu są potrzebne większe nakłady finansowe. Bez pieniędzy nie zbudujemy jakości i bezpieczeństwa. Powtarzam to za każdym razem, kiedy mam okazję: pieniądze przeznaczone na psychiatrię, a w szczególności psychiatrię dziecięcą, to nie jest koszt, to jest inwestycja, która w przyszłości zwróci się po wielokroć zdrowiem psychicznym nas wszystkich, dzieci i dorosłych, całych rodzin. Zwróćmy również uwagę, że najdroższa w psychiatrii jest hospitalizacja stacjonarna. Dziecko, które się pojawia na przysłowiowym łóżku, musi mieć zapewnioną szkołę, musi mieć opiekę pielęgniarską, terapeutyczną, psychiatry - to są ogromne koszty. Gdybyśmy zainwestowali w tę część ambulatoryjną, tych dzieci byłoby dużo mniej, śmiem twierdzić, że nawet o 90 proc.
Mogę opisać, ale to zostanie skasowane. Myśli samobójcze mam przez całe życie. Zaczęło się od tego że matka oblewała mnie wrzątkiem. Teraz jest jakieś polecenie, nawet dla lekarza pierwszego kontaktu, że ma rejestrować wszystkie zgłoszenia od pacjentów. Jak powiedziałęm że jestem przygnębiony z powodu całkowitego osamotnienia, to zaczął niegrzecznie naciskac na mnie czy mam myśli samobójcze. Mając doświadczenie od poprzednich dwóch lekarzy, odmówiłem rozmowy o tym. Wcześniejszy przypadek, rutynowe badanie u psycholog. Nawet nie mówiłem że mam myśli samobójcze. Wychodziła kilka razy żeby zatelefonować. Przyjeżdza pogotowie i w ogóle nie neguje sensu wezwania. Widzą że wszystko jest w porządku ale chcą mnie zabrać do szpitala bez żadnego powodu. Przyjeźdża policja, wiążą mi ręce z tyłu, wloką po podłodze i duszą. Dobrze że w szpitalu mnie wypuścili od razu. Samobójstwo nie jest przestępstwem. Osoby które chca popełnić samobójstwo nie powinny bayć traktowane jak przestępcy i zamykani.
Oddział psychiatryczny budzi zgrozę. Te wszystkie sceny z „Lotu nad kukułczym gniazdem”, „12 małp” czy „Milczenia owiec”… Zimno się robi, prawda? A to niekoniecznie w rzeczywistości tak wygląda. W dodatku czasem leczenie szpitalne jest dobrym i rozsądnym rozwiązaniem. A nawet jedynym Brandon HolmesDlaczego wiele osób broni się przed pobytem w szpitalu rękami i nogami? Myślę, że po części dlatego, że wokół klinik psychiatrycznych narosło wiele mitów. Po części dlatego, że polski szpital w ogóle nie kojarzy się dobrze i wiele osób ma złe doświadczenia z leczeniem szpitalnym. A po części z powodu lęku przed reakcją otoczenia, przed byciem odrzuconym czy wręcz napiętnowanym. Wiele osób wzbrania się nawet przed wizytą u psychiatry czy przed wzięciem od psychiatry L-4, gdy jest potrzebne, bo co sobie w pracy pomyślą…Wciąż jeszcze przyznanie się do kłopotów emocjonalnych czy do zaburzeń psychicznych jest u nas aktem dużej odwagi. Powiedzenie: „Nie jestem samowystarczalny, potrzebuję pomocy” jest trudne. Przekroczenie tak silnie umocowanego w kulturze przekonania, że ufać można tylko rodzinie i że „brudy pierze się w domu” jest trudne. Uznanie: „Jestem chory i potrzebuję fachowej pomocy” to niemal bohaterstwo w społeczeństwie, w którym określenia „chory psychicznie” używa się, gdy chce się kogoś obrazić. Stygmatyzacja to u nas ogromny zgłoszenie się do oddziału psychiatrycznego nie jest łatwe. Wielu pacjentów trafia tam przywiezionych przez pogotowie albo rodzinę, ale są i tacy, którzy zgłaszają się sami. Przeważnie są to osoby, które mają świadomość swojej choroby. Umieją rozpoznawać oznaki, że im się pogarsza, i wiedzą, że rozsądnym wyjściem w tej sytuacji jest zgłoszenie się po pomoc. Często już byli hospitalizowani i to im pomogło. Dla nich szpital jest, choć może to się niektórym wydawać zaskakujące, bezpiecznym miejscem. Tak — szpital psychiatryczny jest najbezpieczniejszym miejscem dla kogoś, kto ma tendencje samobójcze albo jest w manii. Choć po obejrzeniu „Lotu nad kukułczym gniazdem” może być trudno w to uwierzyć, to psychiatrzy, psychologowie i terapeuci pracujący w klinikach przeważnie są kompetentni i zależy im na tym, żeby skutecznie pomagać pacjentom. Wykonują trudną i obciążającą pracę, która ratuje życie. (Jeśli potrzebujecie optymistycznych przykładów, to obejrzyjcie „Buntownika z wyboru” albo „Mental — zagadki umysłu”.)fot. Adhy SavalaWiele mitów krąży też na temat leków psychiatrycznych. Że ogłupiają, uzależniają. Że po nich zmienia się osobowość. Że przestajemy być sobą, tracimy orientację w rzeczywistości. Że bardziej szkodzą niż pomagają. A w rzeczywistości stosowane dziś w psychiatrii specyfiki to zupełnie co innego, niż 30 lat temu. Istnieje wiele bezpiecznych leków, a uniknięcie uciążliwych skutków ubocznych zwykle zależy od dobrania odpowiedniej substancji. Te, które mogą powodować uzależnienie, czyli benzodiazepiny, stosuje się tylko doraźnie, np. przy silnym ataku lęku. Najczęściej stosowane leki, czyli antydepresanty, w większości ani nie uzależniają, ani nie utrudniają koncentracji, nie odbierają zdolności jasnego myślenia i decydowania o przypadku leków przeciwpsychotycznych mogą wystąpić skutki uboczne, jednak często korzyść z leczenia jest większa niż niepożądane efekty. Jeśli lek skutecznie wycisza omamy albo poczucie odrealnienia, ale powoduje senność, to chyba lepiej znieść ją przez jakiś czas i pozbyć się objawów, których nasilenie w razie niepodjęcia leczenia może być bardzo niebezpieczne. To, że osoby przeżywające epizod psychotyczny tracą orientację w rzeczywistości, jest objawem choroby, a nie skutkiem leków! Odpowiednio dobrane leki pomagają ją przywrócić. A dobranie ich przebiega najsprawniej właśnie w warunkach szpitalnych, gdzie specjaliści mogą przez całą dobę obserwować, jak pacjent zareaguje na zmianę leku czy że ideałem byłoby ograniczenie hospitalizacji do zupełnego minimum, tylko do sytuacji, gdy ktoś zagraża sobie lub innym. W niektórych krajach wprowadzane są takie rozwiązania, które umożliwiają jak najdłuższe funkcjonowanie chorego we własnym domu przy odpowiedniej sieci wsparcia. U nas jest, jak jest. System jest daleki od ideału i niewydolny, ale to nie znaczy, że nikomu nie pomaga. Nie wszyscy, którzy powinni otrzymać refundowaną terapię, dostają ją, i często w klinikach psychiatrycznych brak miejsc albo długo się czeka na przyjęcie. Ale mimo to są sytuacje, w których szpital jest dobrym rozwiązaniem. Jakie?Po pierwsze i najważniejsze — myśli samobójcze z tendencją do realizacji. Czyli taka sytuacja, gdy ktoś chce się zabić i snuje plany zrealizowania tego nasilenia myśli samobójczych zawsze należy zostawić specjaliście!Dlatego jeśli ktoś w naszym otoczeniu mówi o pragnieniu zrobienia sobie krzywdy albo przejawia zachowanie na to wskazujące, zawsze, ale to zawsze wymaga to spotkania z psychiatrą. Jeśli trzeba — także wezwania pogotowia i policji. Można też pójść z taką osobą na izbę przyjęć najbliższego szpitala, który ma oddział psychiatryczny. Większość ludzi ma raczej tendencję do bagatelizowania, gdy ktoś mówi o zrobieniu sobie krzywdy. Trudno jest dopuścić do siebie myśl, że to może być na poważnie. Łatwiej jest oskarżyć kogoś takiego o manipulację, zinterpretować to jako chęć zwrócenia na siebie uwagi albo powiedzieć: „Przestań gadać głupoty”. Nie warto. Trzeba reagować. jeśli okaże się później, że to rzeczywiście była manipulacja, że ktoś szukał w ten sposób uwagi, a wcale nie zamierzał zrobić sobie krzywdy? To będzie wiedział, że traktujemy go poważnie i słuchamy, co do nas mówi. Lepiej, żeby ktoś znalazł się na izbie przyjęć czy nawet na oddziale bez realnej potrzeby, niż żebyśmy lekceważyli alarmujące komunikaty. Bardzo chciałabym, żeby tego uczono w szkole w ramach pierwszej pomocy, bo ogromna większość Polaków nie ma pojęcia, co zrobić w takiej sytuacji. A to proste. Skłonności samobójcze = szpital. Gdy wiemy, że ktoś myśli o zrobieniu sobie krzywdy, a jest fizycznie daleko od nas lub nie wiemy, gdzie dokładnie jest — trzeba dzwonić na policję, która go znajdzie i dowiezie, gdzie Jametlene ReskpJest też wiele innych sytuacji, w których hospitalizacja jest dobrym rozwiązaniem. Gdy ktoś fizycznie zagraża innym, czyli nie kontroluje wybuchów agresji — to łatwe do rozpoznania. Gdy ktoś jest w manii, czyli ma nienaturalnie euforyczny nastrój, prawie nie śpi, a mimo to tryska energią, robi impulsywne zakupy, podejmuje przerastające go zobowiązania albo ryzykowne zachowania seksualne. Tak — zbyt dobry humor to też problem, przeważnie sygnał świadczący o rozwijaniu się choroby afektywnej dwubiegunowej. Drugim jej biegunem jest w przypadku stanu depresyjnego szpital bywa konieczny. Kiedy? W uproszczeniu można powiedzieć, że wtedy, gdy ktoś nie wstaje z łóżka. Nie wykonuje swoich codziennych obowiązków, nie je, nie śpi albo śpi ciągle, zupełnie nie ma sił. Nasilona depresja często wiąże się też z myślami samobójczymi, choć nie zawsze chory o nich mówi. Szpital bywa niezbędny w leczeniu zaburzeń odżywiania, czyli anoreksji i bulimii, w przypadku pojedynczego epizodu psychotycznego (czyli utraty kontaktu z rzeczywistością, któremu często towarzyszą urojenia) albo ataku psychozy u osoby z diagnozą schizofrenii, a także w leczeniu ciężkich zaburzeń osobowości (np. borderline) i uzależnień, silnych zaburzeń nerwicowych, okaleczania najczęściej spotykane sytuacje, w których pobyt w oddziale psychiatrycznym jest potrzebny, ale oczywiście nie wymieniłam wszystkich. Jeśli mamy wątpliwości, coś wydaje nam się bardzo niepokojące — zawsze warto skonsultować się z psychiatrą, który pomoże podjąć dobrą będę Was czarować, szpital to nie jest najprzyjemniejsze miejsce na świecie. Jedzenie jak to w polskim szpitalu, personel — mniej lub bardziej miły, warunki zwykle nie najlepsze. W wielu oddziałach psychiatrycznych brakuje psychologów i terapeutów, dostępna jest tylko farmakoterapia. Ale są sytuacje, gdy ona ratuje życie. I są też miejsca, gdzie dostępnych jest wiele form leczenia i wsparcia, od terapii indywidualnej poprzez grupową, rozmaite zajęcia terapeutyczne, diagnozę psychologiczną, warsztaty zajęciowe, aż po pomoc socjalną. Istnieją oddziały specjalizujące się w leczeniu konkretnych chorób czy zaburzeń i warto szukać o nich też różne rzeczy wcześniej sprawdzić. Jeśli sytuacja nie jest nagła, nie ma zagrożenia życia, a szpital ma być leczeniem z wyboru, to zwykle będziemy mieli możliwość zasięgnięcia opinii (choćby poszperania w Internecie). Dobrze też wiedzieć, że nie obowiązuje tu rejonizacja. Jeśli np. cierpimy na zaburzenia odżywiania i mieszkamy w Szczecinie, to nie ma przeszkód, byśmy leczyli się w specjalizującej się w tym klinice w Warszawie czy Krakowie. Będziemy tylko potrzebowali skierowania od psychiatry do tej konkretnie jest też wiedzieć, czego się spodziewać i jakie są mniej-więcej realia przebywania w szpitalu. Nie zawsze taki pobyt musi oznaczać brak możliwości wychodzenia z oddziału. Oddziały dzielą się na całodobowe i dzienne (terapeutyczne). W tych drugich przebywa się w ciągu dnia, a na noc wraca się do siebie do domu. Jednak nawet w oddziale całodobowym niekoniecznie będziemy pozbawieni możliwości wychodzenia. Jeśli nasz stan zostanie oceniony jako bardzo poważny, to tak, możemy przez jakiś czas nie mieć zgody lekarza prowadzącego na wychodzenie, a nawet być pod ścisłą obserwacją. Przebywając w oddziale całodobowym, będziemy też potrzebowali przepustki od lekarza, by wyjść do domu na weekend czy na święta. Duża część pacjentów może jednak swobodnie wychodzić w miarę potrzeb — do sklepu, na spacer itp. Zawsze będzie nas też mógł ktoś odwiedzić. Nieco utrudnione życie będą mieli palacze: oficjalnie w szpitalach nie wolno palić, w praktyce istnieją palarnie, ale to jedyne miejsca, gdzie można swobodnie wyjąć Daria NepriakhinaTrzeba się też przygotować na to, że przez dużą część doby w oddziale niewiele się dzieje (chyba że jest tam prowadzona intensywna terapia grupowa). Kilka razy w tygodniu odbywają się zajęcia terapeutyczne, poza tym rytm dnia wyznacza poranny obchód lekarski i posiłki. Co jakiś czas zobaczymy się z lekarzem prowadzącym. Można korzystać z propozycji warsztatu terapii zajęciowej — zwykle jest to jakieś rękodzieło; czasem zdarza się, że w oddziałach prowadzona jest gimnastyka. Ale może nam się trochę nudzić, dlatego — jeśli czujemy się wystarczająco dobrze — warto zabrać ze sobą książki, krzyżówki albo laptop z Internetem do oglądania jest też wiedzieć, że w oddziałach terapeutycznych często czas pobytu jest z góry zaplanowany. Odbywają się tam turnusy terapeutyczne, dlatego nasze leczenie może trwać np. 3 miesiące, i może się zdarzyć, że będzie trzeba je rozpocząć w określonym terminie. Do oddziałów terapeutycznych zwykle obowiązuje kwalifikacja, co oznacza, że po otrzymaniu skierowania będziemy musieli zgłosić się na wizytę kwalifikującą do pobytu. Służy to upewnieniu się, czy oferta tego konkretnego oddziału będzie dla nas odpowiednia, i zweryfikowaniu naszej to wszystko wiem? Byłam i widziałam. Psychoterapeuci w ramach szkolenia odbywają minimum 360 godzin stażu klinicznego, z czego większość w klinikach psychiatrycznych. Spędziłam kilka miesięcy na takim stażu, najpierw tylko obserwując pracę zatrudnionych tam specjalistów, potem także pracując z pacjentami. I nie raz byłam świadkiem tego, jak wychodzili do domu w dużo lepszym stanie. Czasem wydawali się wręcz innymi ludźmi. Dlatego w razie potrzeby nie waham się kierować moich pacjentów do szpitala. Wiem, że to czasem najlepsza nadzieję, że udało mi się trochę „odczarować” szpital psychiatryczny i rozprawić się z kilkoma mitami. W razie potrzeby chętnie odpowiem na wszelkie pytania. Powtarzam — mam świadomość, że nie jest różowo i że to, co oferuje polski system opieki zdrowotnej, nie zaspokaja wszystkich potrzeb. Ale nie jest też tak, że nie ma gdzie szukać pomocy i nie warto próbować. Istnieją dobre oddziały i często pracują w nich świetni fachowcy, a pobyt w klinice psychiatrycznej to nie koniec świata. Przeciwnie — to może być nowy Jan TinnebergJeśli po przeczytaniu tego tekstu nadal boicie się psychiatry, to polecam rozmowę z dr Joanną Popławską. A jeśli macie doświadczenie pobytu w oddziale i macie ochotę się nim podzielić, to zapraszam do dyskusji w komentarzach!Aktualizacja tekstu z 6 sierpnia 2019:Jedna z czytelniczek słusznie zwróciła mi uwagę na to, że opowiadając o szpitalnej rzeczywistości, tak się zapędziłam w dygresje, że… nie odpowiedziałam na tytułowe pytanie. Czynię to więc teraz — oddając głos Czytelniczce, która do mnie napisała, dzieląc się swoim doświadczeniem pobytu w klinice psychiatrycznej:Wprawdzie na każdym oddziale jest trochę inaczej, jednak mogę napisać kilka informacji ważnych z punktu widzenia pacjenta, o których wiem z własnych doświadczeń i z opowieści moich znajomych, którzy byli pacjentami oddziałów w różnych częściach kraju. Myślę, że najważniejsze jest to, czego tam mieć nie można. Nie można mieć żadnych sznurków (np. przy bluzach), sznurówek, pasków, kabli. Nie można mieć rzeczy szklanych — napojów, kosmetyków w szklanych opakowaniach, a nawet lusterek. Dość oczywiste, że nie można mieć nic ostrego — noży, nożyczek, pilniczka, maszynki do golenia. Jeśli chodzi o sprzęt elektroniczny, w większości oddziałów można mieć telefon (ładowarkę zostawia się w dyżurce), a także laptop. Trzeba jednak takich rzeczy bardzo pilnować, ponieważ pacjenci są w różnym stanie i zdarzają się kradzieże. Nie warto mieć przy sobie większej ilości mieć coś do czytania, krzyżówki, gazety, karty do gry, własną kawę lub herbatę i jakiś kubek. Na koniec standardowo, jak w każdym szpitalu, potrzebna jest piżama, wygodne ubrania, przybory toaletowe, ręczniki i za ten cenny komentarz — myślę, że znakomicie uzupełnia mój na blogu publikuję co czwartek. Ale w tak zwanym międzyczasie możemy, oczywiście, dyskutować w komentarzach — zapraszam!
Witam! Sytuacja w jakiej się znajdujesz jest bardzo trudna. Warto, żebyś na początek zapytała rodziców, dlaczego nie chcą pozwolić Ci na pobyt w szpitalu. Szpital to na pewno nie dom, ale nie oznacza to, że jest tam tragicznie. Na oddziale całodobowym będziesz miała zapewnioną opiekę lekarską, pielęgniarską, ale przede wszystkim terapeutyczną. Możesz wraz z rodzicami wybrać się do takiego szpitala i zobaczyć, jak on wygląda w środku. Jeśli Twoi rodzice nie będą chcieli się zgodzić, dobrze byłoby, gdybyś powiedziała o tym lekarzowi, który Cię tam kieruje. Lekarz może porozmawiać z rodzicami i wpłynąć na ich decyzję. Rozumiem, że bardzo źle się czujesz i dlatego warto, żebyś nie miała dodatkowych problemów. Proponuję, żebyś napisała do rodziców list i zawarła w nim wszystko to, co powinni się dowiedzieć od Ciebie. Rozmowy nie zawsze wystarczają, żeby druga osoba Cię usłyszała i zrozumiała. Słowo pisane przemawia lepiej, kiedy druga strona ma problem z wysłuchaniem tego, co ma się jej do powiedzenia. Może w ten sposób będzie im łatwiej Cię zrozumieć. Ważnym argumentem jest to, że to nie rodzice będą przebywać w szpitalu, tylko Ty. Dodatkowo, jeśli chcą Ci pomóc, to warto, żeby zaczęli to robić konstruktywnie. W przypadku zaburzeń psychicznych, szczególnie u młodych osób, wymagane jest leczenie specjalistyczne. Jeśli teraz zostanie to zaniedbane, możesz mieć w przyszłości co raz poważniejsze problemy ze zdrowiem psychicznym. Zastanów się też, czy ktoś z Twojego otoczenia, do kogo masz zaufanie, mógłby wpłynąć na Twoich rodziców i wstawić się w Twojej sprawie. Czasem rodzice myślą, że wiedza dużo lepiej, co jest dobre dla ich dzieci. Ale opinia drugiej dorosłej osoby może pozwolić im zmienić zdanie. Jeżeli nic nie uda Ci się w ten sposób zmienić, to możesz skontaktować się z Fundacją Dzieci Niczyje i poprosić o interwencję w Twojej sprawie. Warto również, żebyś korzystała z ich telefonu zaufania (116 111), gdzie uzyskasz wsparcie i pomoc psychologiczną. Pozdrawiam
Odpowiedzi Nie można , ale możesz używać typu mp3,gierka elektroniczna coś w tym stylu . Nie można zabierają do specjalnych w tygoniu dostajesz telefon i nic , czy jakąś małą gierkę możesz mieć , ale też patrzą na cb cały czas. ความตาย odpowiedział(a) o 21:10 W szpitalu, w którym byłam, to można było mieć telefony, ale bez funkcji aparatu. Ładowanie odbywało się w nocy w zamkniętym pomieszczeniu, bo ładowarek nie można było mieć przy sobie. blocked odpowiedział(a) o 21:42 Zależy jaki szpital i jaki niektórych można, zazwyczaj wygląda to tak, że po śniadaniu (jakoś 8 rano) dostaje się te telefony a o 20 są zabierane i jeśli ktoś chce to prosi o podładowanie (przy punkcie pielęgniarek). Właściwie wszystko zależy od szpitala, w którym dany pacjent przebywa. W większości z nich żadnych telefonów nie można mieć, jednak są i takie, w których regulamin na to pozwala. Pozdrawiam, Black_women. anu$98 odpowiedział(a) o 23:01 Zależy w którym. Np. w Sosnowcu nie można, w Lublińcu dają Ci chyba komórkę na godzinę. Uważasz, że ktoś się myli? lub
czy w psychiatryku można mieć telefon