Ślepnąc od świateł – polski serial telewizyjny, stworzony przez Krzysztofa Skoniecznego i Jakuba Żulczyka, wyprodukowany przez HBO Polska, HBO Europe oraz House Media Company Sp. z o.o Kuba je nechvalně proslulý varšavský dealer kokainu. Je to perfekcionista a outsider. Rád má všechno pod kontrolou, včetně své pečlivě promyšlené a dokonale propracované image. Pro okolní svět je velkou záhadou. Lidé kolem něj vidí jen hezký obličej, drahé oblečení a luxusní auto. Nikdo o něm skoro nic neví Jakub Żulczyk. Jacek is a young man who settles in Warsaw and in order to obtain a better future than his peers, he begins to work as a drug dealer. He is a neat, nihilistic perfectionist who sleeps during the day and works at night, delivering cocaine to the upper-class citizens of the Polish capital. While helping the criminal group he gets Co zatem może przyciągać do "Ślepnąc od świateł"? Paradoksalnie to, co wydaje się od tej książki odpychać. Im mocniej wchodzimy w ten brudny świat po zmroku, w którym niejedno zombie pragnie jedynie namiastki szczęścia w postaci białego proszku, tym bardziej trzymamy się blisko Jacka - dostawcy niewidzialnego, przezroczystego, poza układami i znajomościami. Ślepnąc od świateł. 27,330 likes · 8 talking about this. "Zatop nas, Boże, bo nie potrafimy ani myśleć, ani kochać. Bo tego nie chcemy. Bo idziemy przez #slepnacodswiatel #dario #serial #film #najlepszymoment #najlepszascena #polscyaktorzy #aktorzyźródło: Ślepnąc od świateł – polski serial telewizyjny, stworz KqVF. Przez kilka dni zastanawiałem się jak tę książkę ocenić i doszedłem do wniosku, że chyba moje wyobrażenie o niej dość mocno minęły się z realem. Rozumiem cel jaki wyznaczył sobie autor. Chciał on pokazać czytelnikowi jak „od kuchni” wygląda świat celebrytów, brudnych układów towarzyskich, obrzydliwie bogatych ludzi pozbawionych przez nadmiar pieniędzy własnej wartości i godności oraz żerujących na nich handlarzach narkotyków i mafii. Muszę przyznać, że początek książki był zachęcający. Akcja rozwijała się dosyć szybko, opisy były realistyczne. Niestety, jak to mówią: im dalej w las tym więcej drzew. Jacek - główny bohater, ze strony na stronę zaczyna coraz bardziej filozofować, jęczeć, pochlipywać i generalnie rozczulać się nad sobą i złem otaczającego go świata – pretensjonalizm razi w oczy jak wybuch supernowej. Jak on wykorzystywał słabości ludzi to było super i kolorowo, ale gdy tylko sytuacja się odwraca to od razu w oczach Jacka świat narkobiznesu jest tak bardzo niesprawiedliwy i że wulgarny język, opisywane brutalne zachowania i całkowity brak litości czy wyrozumiałości ze strony handlarzy narkotyków realnie oddaje klimat, dodaje autentyzmu i kolorytu całej historii. Niestety po oczach aż biją sztuczne i „plastikowe” dialogi i płaska jak Holandia narracja. Przez większość książki brak jakiejkolwiek sensownej i konkretnej intrygi. Niby coś się dzieje, akcja niby zmierza w jakimś nieokreślonym kierunku, ale w mojej ocenie bardziej to przypomina dreptanie w kółko po bardzo małym książkę można przeczytać, ale moim zdaniem jest to pozycja zdecydowanie przereklamowana (wielkie brawa za PR) i dooopy nie urywa. „Boże w trójcy jedyny ześlij deszcz i zalej to miasto”. Chcą tego przecież napływowi i miejscowi, sfrustrowani pracownicy korporacji i skacowani afterowicze. Chce tego bohater „Ślepnąc od świateł”, najlepszego od dawna serialowego portretu Warszawy. Błoto, mróz, śnieg roztapiający się na asfalcie, szaruga, mgła, smog. Nie da się chyba lepiej rozpocząć opowieści o Warszawie niż w najbrzydszym grudniowym czasie. Robili tak Tyrmand i Hłasko, tak też pisze o Warszawie Jakub Żulczyk w książce „Ślepnąc od świateł”. Za nim powtarza to Krzysztof Skonieczny, reżyser serialu zaprezentowanego nam przez HBO. Już w pierwszej scenie ten zimowy obraz kontrapunktuje głos Kory. Niedawno zmarła wokalistka śpiewa o „Boskim Buenos”, bo Kuba, facet w dobrze skrojonym czarnym garniturze, chce wreszcie uciec z tego miasta. Chce odpocząć, wyjechać na pierwsze w życiu zasłużone wakacje do Argentyny. Zanim to zrobi, musi jeszcze sprzedać trochę towaru. Kuba - diler kokainy - trzyma w swoim pustym mieszkaniu sterylnie czystą rozdzielnię narkotyków. Wagi, skale, pipety, lampki, kamery, wszystko po to żeby lepiej porcjować „najlepszy towar w mieście”. Potem rozwozi to wszystko do potrzebujących. Z oprychami, których chcąc nie chcąc spotyka bez przerwy, łączy go tylko interes i czarne BMW, poza tym dzieli ich przepaść. Oni bawią się w klubach swoich mocodawców, on słucha muzyki klasycznej (najlepiej Chopina) w wykonaniu Marcina Maseckiego. Oni zalewają się alkoholem, on patrzy na to z niesmakiem. Oni zasypują sobie nosy, on - jak to diler - odmawia. Jakub Żulczyk pisząc „Ślepnąc od świateł” nie wynalazł koła. Opisał po prostu miasto z perspektywy biegającego po nim bohatera, ale jako jeden z pierwszych zrobił to wiernie. W samochodzie Kuby albo stojąc za jego plecami, poznajemy cały przekrój warszawskich klientów dilera. Nos w proch wsadzają tu co bogatsi studenci, politycy, bandyci oraz celebryci (tu zresztą spostrzegawczy wyłapią nawiązania do prawdziwych postaci). Nie tylko postaci są zresztą podobne do prawdziwych. W klubach bliźniaczych do tych z serialu na co dzień bawi się przecież stolica. „Okna” to przecież wierna kopia jednego z warszawskich klubów znanego z tego, że jest otwarty non stop od piątku do niedzieli, a „Betlejem” to zajmująca kamienicę przy Jerozolimskich „Jerozolima”. To zresztą wielka siła tego serialu. Nareszcie komuś udało się na ekranie pokazać, kto i jak się na mieście bawi. Kto zachowuje się jak świnia, kto odpina wrotki, kto jest miglancem, a kto zbirem (tych ostatnich jest tu zresztą najwięcej). Wreszcie udało się pokazać Warszawę, a przynajmniej jakiś jej fragment, takim jakim jest. Recenzenci maniakalnie powtarzają, że ten serial to apokaliptyczna wizja miasta. Cóż, jeśli tak uważacie, drodzy krytycy, to znaczy, że ta apokalipsa dzieje się na waszych oczach. Proszę zainwestować kilka złotych i w jedną noc przejść się samemu śladami głównego bohatera. „Ślepnąc od świateł” męczy. Ale trochę tak, jak męczą filmy - Gaspara Noé („Enter The Void” czy ostatni „Cllimax”). Zarówno w nich, jak i tutaj zostajemy wrzuceni w sam środek klubowego hałasu i naświetleni blaskiem laserów i lamp stroboskopowych. To jednak zmęczenie, którego oczekujemy. Innym jest natomiast to, które dopada po kilku godzinach patrzenia na grę Kamila Nożyńskiego – momentami wyrzucane przez niego od czasu do czasu zdawkowe kwestie wypadają drętwo. Doskonali są za to wszyscy wokół niego. Gangsterzy grani przez Jana Frycza i Roberta Więckiewicza oraz służce im zbiry (tu przoduje Władek, w którego rolę wciela się Janusz Chabior). Świetny jest grający celebrytę Cezary Pazura, świetna Marta Malikowska wcielające się w rolę Paziny. Tak dobrze zagranych drugoplanowych ról nie widziałem jeszcze w żadnym polskim serialu. „Ślepnąc od świateł” to taki serial, o którym nareszcie można powiedzieć, że jest dobry, bez dodawania frazy „jak na polskie warunki”. Zadowoleni będą ci, którzy chcieli zobaczyć Warszawę na ekranie, ci, którzy szukali dobrego gangsterskiego kina oraz ci, którzy po obejrzeniu całego sezonu chcą zostać z czymś więcej niż pustą paczką po chipsach. Warszawa na ekranie jest nareszcie tak samo zła i smutna, jak chcący ją utopić bohaterowie. Tydzień z życia warszawskiego dilera opowiada o niczym. A Skonieczny z Żulczykiem i tak zrobili ze „Ślepnąc od świateł” najlepszy serial tego czym to jest? Chodzę i pytam każdego, kto widział już Ślepnąc od świateł. Od życzliwych słyszę, że zdjęcia piękne, że dzieło eksperymentalne, że takiego serialu jeszcze nie było. I już niemal obowiązkowe: jak na Polski serial, zajebiście! Nieżyczliwi mędzą o drewnianym głównym bohaterze, dziadowskim udźwiękowieniu, a ci bardziej świętoszkowaci dodają jeszcze coś o wulgarności. Odpowiedzi na pytanie „O czym to jest?” jeszcze nie usłyszałem. HBO odpowiada jednym zdaniem: „Perfekcyjnie poukładane życie dilera kokainowego Kuby zmienia się w chaos, gdy z więzienia wychodzi Dario, gangster starej daty”. I to w zasadzie jest pełna odpowiedź. O tym to jest – o niczym więcej ani mniej. Taka mikrohistoria. Skonieczny z Żulczykiem rozciągnęli to jedno zdanie na osiem godzinnych odcinków i jakimś cudem udało im się wyprodukować coś naprawdę oryginalnego – dobry polski serial. Opętanie na ścianie Ślepnąc od świateł to labirynt. Podróżować można przez niego w różnych płaszczyznach. Można dzień po dniu, godzina po godzinie podążać za przewodnikiem, głównym bohaterem, dilerem Kubą, i zwiedzać kolejne kręgi warszawskiej nocy napędzanej kokainą, mefedronem, hipsterską muzyką, pędem do władzy i blaskiem fejmu. Można sobie wydrukować tabloidy z ostatnich pięciu lat, siąść ze znajomymi, którzy pamiętają warszawskie legendy, i rozplątywać zgęszczone postaci, miejscówki i wątki tej powieści z kluczem. Nie zdziwiłbym się, gdyby za chwilę dostępne były wycieczki po stolicy śladami Kuby, Jacka, Stryja i Paziny. Wreszcie można użyć do czegoś tych nazbieranych dyplomów z filmoznawstwa, historii sztuki, kulturoznawstwa i innych ubogacających studiów nad światem, żeby odkodować intertekstualne popisy twórców. Serial jest napakowany odniesieniami do tekstów kultury jak bicki gości wysiadujących na tyłach klubu go-go w jednym z odcinków. Skonieczny cytuje kino, literaturę, telewizję, brukowce – czasem wprost, czasem na chama, a czasem tak się nacytuje, że cytuje już samego siebie. Nawet nie próbuje obudować oczywistych inspiracji Żuławskim, Windingiem Refnem, Gomorrą, czy Sin City jakimś kamuflażem. Żeby było bardziej wprost i celniej między oczy, wiesza w jednej ze scen (piękny zresztą) plakat z Opętania Andrzeja Żuławskiego. I trzeba przyznać, że jest coś imponującego w tej artystycznej bezczelności i autentycznej erudycji. Andrzej Żuławski – po dzikiej stronie wyobraźni czytaj także O dziwo, ta żonglerka stylami, gatunkami i konwencjami nie kończy się filmowym grafomaństwem. Skoniecznemu udaje się zgrać orkiestrę złożoną z debiutujących naturszczyków i aktorskich gigantów, przepleść mocną klubową łupankę Chopinem, a rapsy – Poznańskimi Słowikami. Dla tych, co jeszcze nie widzieli, zaznaczę, że mówimy tu o hybrydzie kryminału noir, thrillera, horroru, baśni, a przez krótką chwilę nawet musicalu. Spójność tym popisom Skoniecznego zapewniają mistrzowskie zdjęcia Michała Englerta, który nie jest chyba wystarczająco komplementowany w niesłabnących zachwytach nad Ślepnąc od świateł. Englert pokazał przy pracy nad filmami Szumowskiej, że potrafi zdjąć kadry romantyczne i ciepłe, a teraz udowodnił, że zadanie dokładnie odwrotne nie jest dla niego żadnym problemem. Ujęcia idyllicznej wsi z W imię i zdjęcia grudniowej, bezlitosnej Warszawy ze Ślepnąc od świateł robią tak samo dobre wrażenie. Mefistofeliczny Dario Skonieczny wystawia na jednej scenie pierwszoligowych aktorów i debiutujących naturszczyków. O ile jednak nawet krytycy serialu piszą z uznaniem o Janie Fryczu wcielającym się w diabolicznego Daria, to decyzja o obsadzeniu Kamila Nożyńskiego w głównej roli dilera Kuby nie znajduje już tak szerokiego zrozumienia. Łysy, podstarzały Dario wychodzi po latach z zakładu karnego i robi gnój w świecie, który poukładał się bez niego. Gangster ze starej szkoły korzysta ze swoistego immunitetu i decyduje się pokazać, że coś jeszcze znaczy w mieście. Chowa się Hannibal Lecter, chowa się czarny charakter z To nie jest kraj dla starych ludzi, chowają się wszyscy psychopaci przepytywani przez policjantów z serialu Mindhunter, kiedy Jan Frycz cedzi frazy Daria. Zaraz za Fryczem tłoczy się cały aktorski zespół, który zasługuje na pochwały. Marta Malikowska jako Pazina, przyjaciółka głównego bohatera, poddańczo od niego zależna. Robert Więckiewicz czyli Jacek, szef Kuby i najważniejszy gracz w przestępczym światku stolicy. Nawet Cezary Pazura, który ostatni poważny aktorski ślad zostawił chyba w poprzednim stuleciu, wchodzi tutaj gładko w różowy garnitur odpychającego celebryty. Chabior i Lubos odgrywają rolę postaci zdegenerowanych, cynicznych, upadłych. Robią więc to, co zawsze, ale tak, że widz nie może mieć wątpliwości, że tylko oni mogli zagrać gangstera Stryja i skorumpowanego policjanta Marka. Gdzie w tej paradzie pierwszoligowego aktorstwa umieścić Nożyńskiego? Skonieczny zwrócił na niego uwagę przy castingu do jednego z wcześniejszych swoich projektów. Debiutant, naturszczyk, amator – to określenia, które można usłyszeć w odniesieniu do głównego bohatera, chociaż kamera na planie serialu HBO nie była dla niego przecież zupełną nowością. Saful, czyli Nożyński, rapuje dobre dziesięć lat w ursynowskim składzie Dixon37. Z drugiej strony to prawda, że rzucanie kwestii do kamery w teledysku to jednak coś innego niż zagranie dramatycznej roli w ośmiogodzinnej produkcji. Czy wachlarz aktorskich umiejętności Nożyńskiego przypomina to, co mają do zaoferowania wyszkoleni na deskach teatru Frycz i Malikowska? Oczywiście, że nie. I bardzo dobrze, bo kto lepiej jak właśnie nie-aktor mógł zagrać niedopasowanego outsidera, który wygodniej czuje się w filharmonii niż łamiąc ręce dłużnikom, czy szantażując właściciela modnego klubu. Słabym punktem serialu są za to postaci kobiece – tak słabym, że aż zagadkowym. Jak można być aż tak dalece niezainteresowanym kobietami jak Żulczyk i Skonieczny? Rozumiem, że półświatek to oczywiście It’s A Man’s Man’s Man’s World ale panowie, warto pamiętać też, że It’s 2018. A w 2018 roku kobiety się biją, sprzedają narkotyki, wciągają je i robią jeszcze kilka innych rzeczy, które autorom kina gangsterskiego zeszłego wieku się nie śniły. W zasadzie to w Ślepnąc od świateł role kobiece są dwie: femme fatale i matka boska. A to, czy nazywają się Pazina, Paulina, Anastazja, Marta, Ewa, Pani Maria (nawiasem mówiąc to w zasadzie wszystkie istotne dla fabuły postaci kobiece) nie ma właściwie znaczenia – i tak mają zagrać opiekunkę albo uwodzicielkę. Po co angażować aktorki formatu Ewy Skibińskiej czy Ilony Ostrowskiej do zagrania kilkuminutowych epizodycznych wtrętów? Nie wiem. W zasadzie to nie tylko z kobiecością, ale i z męskością twórcy Ślepnąc od świateł poradzili sobie umiarkowanie. W serialu nie widać śladu refleksji nad tym, co dzisiaj znaczy „męski” bohater. Kuba to uosobienie tradycyjnego, milczącego wzorca – siłę czerpie z trzymania emocji na wodzy i całego świata pod kontrolą. Trochę skansen. Pod tym względem produkcja HBO wypada blado i to nie w porównaniu z jakimś eksperymentalnym arthouseowym kinem, tylko światowym mainstreamem. Od czasów, kiedy historie Bonda odgrywa Daniel Craig (jak na ironię bliźniaczo podobny do Nożyńskiego) światowy blockbuster funkcjonuje już tylko jako cytat z samego siebie. Z męskością siłują się również scenarzyści światowych hitów srebrnego ekranu. Pozornie trudno o bardziej tradycyjnego bohatera niż tytułowy Ray Donovan odgrywany przez Lieva Schreibera ­– tam męskość zaczyna jednak intrygująco zgrzytać już w pierwszym sezonie, żeby na przestrzeni kilku następnych spektakularnie się rozpaść i poskładać na nowo, zarówno w historii głównego bohatera, jak również jego braci i wszystkich trzech pokoleń irlandzkiej rodziny Donovanów. Banshee, serial wręcz absurdalnie przepełniony przemocą i świetnymi scenami walki też wrzuca trochę problematycznych kamieni do ogródka tradycyjnej męskości. Gdzie, jak nie w kinie gatunkowym – gangsterskim kryminale w przypadku Ślepnąc od świateł – moglibyśmy lepiej przyjrzeć się, kim w tym mrocznym portrecie Warszawy jest facet? Kolejna stracona szansa. Kuba z detalu Fakt, że główny bohater zajmuje się detalicznym handlem substancjami psychoaktywnymi, jest i w książce, i w serialu w zasadzie przezroczysty. Nie ma tutaj żadnych smętnych rozważań o moralnym wymiarze jego fachu. Jak zostać narkobaronem – w kilku prostych krokach czytaj także Widzimy oczywiście ogrom przemocy piętrzącej się z odcinka na odcinek – koniecznej do utrzymania czarnego rynku w ryzach. Widzimy też zgony po zażyciu gównianej jakości towaru. A wciągają wszyscy. Wciąga pan poseł „od prezesa”, wciąga pani z Konstancina, wciągają hipsterzy grający na PlayStation i ci starsi hipsterzy wsuwający boczniaki à la śledzik na kilka dni przed wigilią. Jasne, że bohaterką Ślepnąc od świateł jest kokaina dostępna za konkretną barierą klasową, a przynajmniej finansową, ale to miła odmiana, zobaczyć w polskiej telewizji inny zestaw użytkowników narkotyków niż nafukane dresy i zbuntowane nastolatki. Sceny zbudowane wokół wciągania dają radę. Zrobiony Maluch dojeżdżający „mefedroniarzy”, któremu wydaje się, że jest królem stolicy? Wyborny. Pan poseł na ciężkiej psychozie? Już bardziej wątpliwy, ale w sumie to nie wiemy dokładnie, jaką mieszanką się uraczył, więc niech będzie. Wreszcie samemu Skoniecznemu należy się owacja na stojąco za rapera Pioruna. Jeśli kiedyś przyznawane będą nagrody Emmy za najlepszy występ w roli „tego irytującego typa, co ma ciśnienie na wciąganie, ale skończył mu się hajs”, to mamy murowanego kandydata. Fraza „Narkotyki, kurwa, to zło” pada w serialu raz, i to z ust głupawego młokosa. To byłoby na tyle jeśli chodzi o dydaktyczne przyzwoitki. Narkotyki w Ślepnąc od świateł po prostu są. Pewnie więcej widzimy ludzi smutnych i zmierzających gdzieś na dno niż zwykłych weekendowych imprezowiczów, ale to nie telenowela, ani raport narkotykowego endżiosa, tylko thriller kryminalny, więc to skrzywienie można Skoniecznemu i Żulczykowi wybaczyć. O czym to jest? I można tak oglądać Ślepnąc od świateł w kółko, jak dobry teledysk albo fajny spektakl naćkany projekcjami wideo i elektroniczną muzyką. Oczywiście byłoby świetnie, gdyby formalna wirtuozeria dopełniona reżyserską brawurą i prawdziwie dramatycznym aktorstwem osadzona była na przejmującej fabule. Ale nie jest. Ostatecznie dostajemy ładniutkie (tak ładniutkie, jakiego jeszcze nie było) story o typie, któremu przed świętami skończył się towar. O tym to jest. Ślepnąc od świateł to adaptacja bestselerowej powieści Jakuba Żulczyka z 2014. Fabuła opowiada o dealerze narkotyków zaopatrującym bogatych mieszkańców Warszawy. Chociaż jest to fikcja literacka, niektóre sceny przypominają prawdziwe wydarzenia i postacie. Autor wszystkiemu zaprzecza i twierdzi, że wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci i zdarzeń jest przypadkowe, a celebrytów, o których mowa nawet nie zna. Trzeba przyznać, że niektóre z prawdziwych spraw, wydarzyły się już po premierze książki, więc autor nie mógł o nich wiedzieć. Jednak nie oznacza to, że nie możemy sobie tutaj powymieniać skojarzeń przychodzących do głowy w trakcie oglądania NA SPOILERY!!!!KubaGłówna postać budzi pewne skojarzenia z niejaki Cezarym P. (nie, nie tym aktorem). Aresztowany w kwietniu 2016, Cezary szybko zastał ochrzczony przez prasę „dilerem celebrytów”. Podobnie jak serialowy Kuba, jego klientelą byli bogatsi mieszkańcy Warszawy. Potwierdzono, że handlarz utrzymywał kontakty z ponad 200 klientami, z czego dużą część stanowią znane nazwiska. Byli wśród nich piosenkarze, aktorzy, prawnicy czy lekarze. Śledczy szacują, że handlarz wprowadził do obrotu ponad kg kokainy. Od zwykłych dilerów Cezary wyróżniał się jakością towaru. Miłośnicy takich używek na ogół otrzymują towar o czystości 10-30%, natomiast Cezary miał 40% co robi z niego prawdziwego Waltera White’a. W parze z jakością szła cena. Działka kokainy na ulicy kosztuje 200-300zł, jednak u Cezarego trzeba było zapłacić aż 500. Mimo to klientów nie brakowało i Cezary potrafił w ciągu dnia sprzedać jednej osobie 70 działek za 35000zł. Co różni prawdziwego dealera od serialowego to wiek (48 lat) oraz brak odpowiedniej ostrożności. W proceder zaangażowani byli członkowie jego rodziny a pieniądze diler inwestował w drogą restaurację w centrum Warszawy. Nieostrożność skończyła się kilkumiesięczną obserwacją przez ABW i aresztowaniem. Według dziennikarzy, którzy oglądali akta sprawy, lista klientów jest długa: prezenterki TVN, prezenterzy TVP2 i Polsatu, osóby związane z programem „Taniec z gwiazdami”, gwiazda popularnego serialu TVP, „nagradzany na festiwalach filmowych aktor”, a także „uwielbiana piosenkarka”.PosełJednym z klientów Cezarego był niedoszły poseł PiS i biznesmen Filip W. z Poznania. W wywiadzie z Faktem potwierdził, że latach 2009-2015 wydał na towar około 750 tys. zł, jednak obecnie unika używek. W serialu Kuba mówi do posła, aby „pozdrowił prezesa”, co oczywiście od razu przywodzi na myśl skojarzenia z partią zdarzeniem przychodzącym na myśl, jest sprawa senatora PO Krzysztofa Piesiewicza. W 2009 został on nagrany, gdy ubrany w damską sukienkę towarzystwie dwóch kobiet wciągał biały proszek. Senator twierdził, że były to leki, aczkolwiek miał życiu do czynienia z kokainą, ze względu na obracanie się wśród artystów. Co ciekawe nagranie te było wykorzystane do szantażu. Szantażyści wymusili w ten sposób od niego kilkaset tysięcy złotych, a po pewnym czasie i tak sprzedali nagranie prasie. W sprawie toczyły się dwa odrębne postępowania. W sprawie szantażu i „usiłowanie posiadania, udzielenia i nakłaniania do zażycia środków odurzających innych osób”. Po kilku latach szantażyści zostali skazani a Piesiewicz w 2018 prawomocnie uniewinniony. Warto też wspomnieć, że zanim został politykiem, Piesiewicz był scenarzystą prawie wszystkich filmów Krzysztofa na pasachW serialu mamy scenę, w której naćpany celebryta potrąca kobietę przechodzącą na pasach. Podobne zdarzenie miało miejsce w lipcu 2014 (książka wydana została w październiku 2014). Sam autor w wywiadzie przyznał jednak, że wypadek ten nie był wzorowany na prawdziwym i zarówno dla niego, jak i jego znajomych było zaskoczeniem, że coś aż tak podobnego naprawdę się wydarzyło. Dariusz K. (były mąż Edyty Górniak) potrącił ze skutkiem śmiertelnym kobietę przechodzącą na pasach. 63-latka zmarła. Badania wykazały, że celebryta był po spożyciu kokainy. W kwietniu 2016 r. sąd skazał go na 7 lat więzienia. Po apelacji wyrok obniżono do 6. Muzyk może jeszcze w tym roku wyjść na wolność. Odsiadkę w areszcie zaliczono mu na poczet kary, więc ma prawo ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. Dziennikarze TVP Info sugerują, że istnieje duże prawdopodobieństwo, że Dariusz K. zaopatrywał się w kokainę u Cezarego prowadzący talk-showBohater grany przez Cezarego Pazurę, do złudzenia przypomina Kubę Wojewódzkiego. Dojrzały mężczyzna zachowujący się jak nadekspresyjny nastolatek, zamiłowanie do szybkich i drogich aut i ekstrawagancki styl życia. Nie wspominając nawet o prowadzeniu bardzo popularnego programu w telewizji – Mariusz Fajkowski tu wspomnieć, że Wojewódzki blisko 10 lat temu był przesłuchiwany w sprawie narkotyków. Jeden ze świadków koronnych, zeznający w sprawie rozbitej mafii powiedział, że gwiazdor TVN, kupował po 20-30 gramów. Żadnych zarzutów jednak nie postawiono. Król TVN występował też w obronie Dariusza K. W swoim programie miał powiedzieć: „Czy Darek K. sypnie? Powiem Wam tak: Na szczęście jesteśmy kumplami. Obok Darka K. w tym kraju ćpają wszyscy!„Raper PiorunRaperów nagrywających gangsterskie teledyski jest zbyt dużo, aby ich tu wymieniać. Na YouTube możną znaleźć całe mnóstwo teledysków z „paleniem gumy”, „40 chamami bez koszulek” i „racami”. Na myśl przychodzą zespoły takie jak Hemp Gru czy Firma. Jednak wątek nawrócenia postaci Pioruna przypomina nieco twórczość niejakiego Bosskiego Romana. Artysta nagrywający typowy uliczny rap, w pewnym momencie przerzucił się na nieco ambitniejszy repertuar, jak sam określa „bardziej uduchowiony, głęboki, poruszający wiele tematów egzystencjalnych”. Muzyk w 2011 założył „Drużynę Mistrzów„, z którą nagrywał piosenki motywujące do sportu i rozwoju. Jego serialowy kolega, czyli wytatuowany „Król Turcji„, swoim pseudonimem przywodzi na myśl nagrywającego z Bosskim Romanem niejakiego Popka zwanego także „Królem Albanii„. Stylistyka marki reklamowanej przez Pioruna, czyli Szywniutko, przywodzi na myśl odzież sprzedawaną pod logiem Prosto. Jest to firma założona przez rapera Sokoła i specjalizująca się w sprzedaży odzieży Pioruna gra reżyser/scenarzysta serialu – Krzysztof już nawiązanie do rapu to występujący w głównej roli Kamil Nożyński, znany także jako „Saful” – członek grupy hip-hopowej BetlejemW serialu główny bohater mam za zadanie przejąć klub Betlejem, znajdujący się w zabytkowej kamienicy. Gangster chce postawić tam hotel. Przejęcie ma nastąpić dzieki poprzedniemu właścicielowi, który potwornie zadłużył obiekt. Przejęcie nie idzie zbyt dobrze, sprawa zostaje nagłaśniona w mediach społecznościowych, więc właściciel w desperacji wszystko podpala. Do złudzenia przypomina to sytuację z zabytkową kamienicą pod adresem Al. Jerozolimskie 57 w Warszawie. Właściciele próbowali ją bezskutecznie sprzedać. W marcu 2012 roku znalazła się grupa młodych animatorów, która zaproponowała im wynajęcie budynku za nieduże pieniądze na alternatywne centrum kultury. Właściciele pozostawali anonimowi, a w kontaktach z nimi pośredniczył niejaki Jerzy F., czyli jeden z pomysłodawców. Miejsce nazwane Jerozolima stało się niezwykle popularne; organizowano tam wernisaże, pokazy, wystawy i imprezy. Niestety wynajmujący pomieszczenia nie byli zadowoleni ze sposobu rozliczeń. Okazało się, że mimo regularnego zbierania pieniędzy na czynsz, miejsce zostało zadłużone na niebagatelną sumę zł. Nowy właściciel po jakimś czasie wymienił zamki, przejął kontrolę nad fan-page i zatrudnił ochroniarzy. W mediach społecznościowych zwrzało. Po kilku miesiącach klub zaczął działać na nowo pod nazwą „Nowa Jerozolima”. Jednak w 2016 sam klub, jak i wszystkie pracownie zostały zamknięte a kamienica w bananachBanany to bardzo popularny sposób przemycania narkotyków. Najświeższa sprawa tego typu pochodzi dosłownie sprzed kilku dni. Pracownicy supermarketu Stokrotka w Sosnowcu odkryli dziwne cegiełki w kartonie z bananami. Okazało się, że są to narkotyki. Wcześniej w tej samej sieci sklepów na terenie trzech województw: mazowieckiego, łódzkiego i dolnośląskiego także odkryto narkotyki ukryte w owocach. Policja do tej pory przejęła 220kg narkotyków pochodzących z Ekwadoru. W 2016 podobne paczki znaleźli pracownicy Lidla. Było tam aż 400 kilogramów! Wartość takiej zgubionej przesyłki to ok. 80 milionów złotych. W 2015 roku w Broniszach pod Warszawą znaleziono 178 kilogramów kokainy, także w bananach. W 2012 w sieci Auchan znaleziono 71 kilogramów kokainy. Transporty te na ogół odnajdywane są w okresie przedświątecznym. Jednak nie chodzi o to, że Polacy w święta sięgają po więcej używek. W okresie świątecznym jest zwiększona sprzedaż dóbr, oznacza, że do kraju trafia więcej transportów i łatwiej jest coś przemycić w takim zalewie. Czasami grupy przestępcze bezpośrednio nadzorują taki transport, jednak zdarzają się im także wpadki. Tak czy inaczej, jakiś Kuba w tym roku będzie miał urwanie głowy z nagabującymi go głównego bohateraAuto głównego bohatera to BMW 5 F10. Jak chcecie się dowiedzieć coś więcej to sobie kupcie Auto-Świat i obfituje w liczne filmowe nawiązania. Oto niektóre z w której Kuba widzi w swoim aucie martwego Sikora, jest wzorowana na scenie z filmu Amerykański wilkołak w Londynie. Film został jednym z największych hitów lat 80., a scena przeszła do historii kina i była wielokrotnie cytowana i z potworem wzorowana jest na filmie Opętanie Andrzeja Żuławskiego. Reżyser w mieszkaniu jednej z bohaterek umieszcza plakat tego postapokalipsy wzorowane były na filmie Stalker. Autorzy nie ograniczyli się tylko do kręcenia czarno-białych zdjęć w odpowiednim formacie. Jako lokację zdjęciową wybrali opuszczoną miejscowość Prypeć koło z dzieleniem iryska na kilka części to nawiązanie do filmu Betlejem nawiązuje do sceny pożaru z filmu Ziemia z głównym bohaterem wożącym gangsterów do złudzenia przypominają sceny z filmu ujęć jest pożyczonych bezpośrednio z serialu Breaking Bad. Mamy na przykłada sekwencję przemytu narkotyków w ciężarówkach. Od Tarrantino z kolei twórcy z kolei pożyczyli sobie ujęcia z perspektywy pierwszej osoby, kręcone z to już wszystko. Oczywiście nawiązań i ciekawostek w serialu może być dużo więcej. Jeśli znacie jakieś niewymienione tutaj, podzielcie się nimi w podobał ci się artykuł, możesz podziękować, odblokowując reklamy na stronie, lub dzieląc się nim w mediach od świateł – recenzja serialu HBO Post Views: 63 669 Niewiele jest polskich seriali, na które czekam z taką niecierpliwością. Ba, mogę chyba śmiało powiedzieć, że jeszcze nie było takiego, na który czekałabym w ogóle. Tym razem jednak szykuje się coś naprawdę niezłego – a widać to już po zwiastunie, reżyserze i znakomitej obsadzie. Ale po kolei: „Ślepnąc od świateł”, bo o nim mowa, powstaje na podstawie bestsellerowej powieści Jakuba Żulczyka. Złoży się na niego osiem odcinków, wyreżyserowanych przez Krzysztofa Skoniecznego i pokazujących kilka dni z życia warszawskiego dilera. W tej roli zobaczymy Kamila Nożyńskiego, którego jedyną przyjaciółką będzie Marta Malikowska, czyli ekranowa Pazina. Jeżeli nic Wam nie mówią te nazwiska, to spokojnie – mnie też wcześniej nie mówiły, ale po emisji pierwszego odcinka powinno zrobić się już o nich głośno. Skonieczny ma bowiem świetnego nosa do aktorów, co pokazał już zresztą w „Hardkor Disko” (swoją drogą, jednym z moich ulubionych polskich filmów ostatnich lat, o którym pisałam Wam pod tym linkiem). Ale na ekranie zobaczymy też dobrze znane nam już gwiazdy, takie jak Robert Więckiewicz, Jan Frycz, Cezary Pazura, Janusz Chabior czy Eryk Lubos. Czyli: nie mogłoby być lepiej. ŚLEPNĄC OD ŚWIATEŁ, CZYLI STUDIUM UPADKU Ale o co w ogóle chodzi? Jeżeli nie czytaliście jeszcze książki, to już trochę zdradzam: Kuba to perfekcjonista, a do tego outsider. Zna, kogo trzeba, świetnie wygląda, ale trzyma innych na dystans. Ludzie wiedzą o nim tyle, że nosi markowe ubrania i jeździ drogim samochodem, ale na tym ich wiedza się kończy. Kuba obraca się przy tym wśród wyjątkowo zamożnej klienteli: zaopatrują się u niego politycy, celebryci, gwiazdy sceny i co bogatsza młodzież. Zaczyna mieć jednak dość, więc kupuje dwa bilety do Argentyny – o dziwo, w jedną stronę. Ale zanim wybierze się w podróż, musi załatwić jeszcze kilka spraw. I tu właśnie sprawa się skomplikuje. „Ślepnąc od świateł” pokazuje Warszawę taką, jakiej my na co dzień jej nie widzimy. Jest brudna, głośna, na pokaz. Kuba obraca się wśród lokalnych gangsterów i choć z pozoru nad wszystkim ma niesamowitą kontrolę, to już po zwiastunie widać, jak spektakularnie mu ten jego świat runie. Będzie krew, ogień, ucieczki i pościgi. Będą emocje i eskalujący z dnia na dzień chaos. A wszystko to przy akompaniamencie doskonałej muzyki, pokazane za pomocą naprawdę genialnych zdjęć. – „Ślepnąc od świateł” to thriller neo-noir podzielony na rozdziały stanowiące integralną całość. To próba pokazania świata, w którym wszelkie zasady zostały odrzucone, wartości przepadły i wszystko dryfuje w pustkę. To historia o tym, że można próbować uciekać, jednak najtrudniej jest uciec od siebie, a każda podjęta próba prowadzi do konfrontacji z naszą przeszłością. To opowieść o złudzeniu istnienia naprawdę i posiadania pełnej kontroli nad swoim życiem – mówi na łamach serwisu HBO GO Krzysztof Skonieczny. To jak, czekacie? Bo ja bardzo. Premiera w HBO oraz HBO GO już jesienią. Zobacz zwiastun: A na dokładkę – seria zdjęć: Zdjęcia: materiały prasowe HBO GO

ślepnąc od świateł chopin